Strona robocza Nux-a
Ostatnia modyfikacja: 2009-09-06

I tak ci nikt nie uwierzy...

Zachęcany opiniami znajomych o zakupach przez Internet, sam zacząłem się powoli do nich przekonywać i pewnego dnia postanowiłem sobie kupić laptopa. Trochę poszukałem i porozglądałem się, potem wystraszyłem się niektórych opinii o kupowaniu laptopów przez sieć i pomyślałem, że może jednak nie warto. Nie miałem jednak czasu na długie łażenie po sklepach i szukanie tego wymarzonego, a poza tym – pomyślałem – przecież jest informatykiem, więc nie powinienem tak uciekać od technologii. No i kupiłem.

Było to ponad dwa miesiące temu i co prawda doczekałem się w między czasie laptopa, ale do tej pory nie zwrócono mi wszystkich pieniędzy...

O czym tu w ogóle mowa? O sklepie internetowym Tajne.pl prowadzonym przez firmę EJO z Warszawy, a dalej dodatkowo ogólniej o zakupach zdalnych. Otóż wygląda na to, że firma ta nadmiernie wzięła sobie do serca dewizę “...i tak ci nikt nie uwierzy”. No, bo w końcu jeśli nie kupujesz na jakimś masowym alleg-bayu, czy czym tam jeszcze, to nie wystawisz nam komentarza i możemy cię olać – takie wrażenie odnosiłem momentami podczas obsługi mojego zamówienia (o tym dalej).

Sprawa w telegraficznym skrócie

Muszę przyznać, że jeśli chodzi o reakcje na pytania, to Tajne.pl radzi sobie całkiem nieźle i chociaż mogliby by się bardziej wczytywać maile i częściej odbierać telefony, to jestem w stanie zrozumieć, że były wakacje itd. Najgorsze jest jednak to, że odpowiedzi na maile sobie, a rzeczywistość sobie...

Nie będę Cię jednak zanudzał drogi czytelniku, droga czytelniczko – jeśli nie interesuje Cię ta konkretna historia, to od razu przeskocz przez poniższe punkty. Jeśli zostajesz, to lecimy – tak na szybko, po kolei:

  • 2007-07-03 około 19.00 – rejestruję się w sklepie tajne.pl (tudzież tajne.eu).
  • 2007-07-03 około 20.00 – decyduję się na zakup i zamawiam laptopa, wraz z podaniem produktów opcjonalnych wymienionych na karcie produktu (system operacyjny i napęd DVD).
  • 2007-07-03 o 20.36 – dostaję automatyczne potwierdzenie przyjęcia zamówienia – dowiaduję się, że zamówienie będzie realizowane dopiero gdy ureguluję należność.
  • 2007-07-03 około 21.00 – reflektuję się, że właściwie nie wiem jak się zamawia te produkty opcjonalne i dopytuję, czy adnotacja wystarczy.
  • 2007-07-03 o 21.10 – dowiaduję się, że “Wystarczy adnotacja w komentarzu”.
  • 2007-07-04 – wpłacam należność.
  • Teraz przychodzi czekać na wymianę sesji między bankami, ale jak na razie tempo jest rewelacyjne – wygląda na to, że wszystko się uda na czas.
  • 2007-07-04 o 14.26 – otrzymuję potwierdzenie wpłynięcia kwoty (zamówienie jest realizowane). Dowiaduję się też, że DVD-RW nie ma i będzie za 2 tygodnie, więc chcę pozostać przy normalnym i proszę o zwrot nadpłaconej kwoty.
  • 2007-07-04 o 17.14 – dowiaduję się, że obsługa tajne.pl zrobi tak jak prosiłem.
  • Szkoda DVD, które było w końcu tam wymienione, ale cieszę się i czekam.
  • 2007-07-06 o 16.33 – radość zamienia się w niepokój (wysyłam maila z ponagleniem).
  • 2007-07-06 o 18.57 – dostaję informację, że wszystko jest OK – laptop wysłany, zwrot pieniędzy zrobiony.
  • 2007-07-06 o 18:59 – nagle (tajemniczy zbieg okoliczności) dostaję automatyczną wiadomość, że towar został wysłany.
  • OK, może tylko zapomnieli wcisnąć coś w swoim systemie powiadomień, ale od tej chwili już nie potrafię być spokojny o powodzenie całej akcji... Weekend nie jest zbyt przyjemny...
  • 2007-07-09 około 20.00 – przychodzi kurier, laptop wygląda dobrze, uff..
  • 2007-07-09 około 24.00 – laptop dziwnie się zachowuje przy zamykaniu systemu... nie mogę znaleźć (bagatela) 512MB RAM-u...
  • Następny tydzień też nie jest przyjemny... Laptop coraz częściej się wiesza, a rzekomo był sprawdzony i niby miało być OK.
  • Nie dostaję odpowiedzi na prośby o podanie jakichś propozycji wyjścia z tej sytuacji (brak połowy RAM-u) i wyjaśnienia tego, że nadpłacone pieniądze nie zostały zwrócone na moje konto (powiedziałbym, że zostałem bezczelnie okłamany w poprzednim mailu, ale lubię zakładać dobrą wolę). Nie mogę się także dodzwonić na infolinię.
  • 2007-07-14 około 14.00 – zgłaszam usterki w formularzu tajne.pl (mam nadzieję na jakąś reakcję – i tak to opisuję w komentarzu).
  • 2007-07-14 o 14.54 – otrzymuję potwierdzenie zgłoszenia (wygląda na automatyczne).
  • 2007-07-14 o 16.08 – otrzymuję informację o akceptacji zgłoszenia i... żadnych informacji dodatkowych, o które prosiłem.
  • 2007-07-16 – po poszukiwaniach w Internecie decyduję się na odstąpienie od umowy. Wysyłam przesyłkę, dokumentując i robiąc kopie ze wszystkiego, a jeśli tylko mogę załączam kopię zamiast oryginału (osobiście polecam notariusza do potwierdzenia istotniejszych kopii – koszt nie jest duży, a nawet przy maksymalnie złej woli nikt się nie przyczepi).
  • 2007-07-17 przedpołudniem – moja przesyłka zostaje odebrana (chociaż tyle).
  • 2007-07-17 popołudniu (udało mi się dodzwonić na infolinię) – dowiaduję się, że dopiero w przyszłym tygodniu sprawa będzie mogła być rozpatrzona, bo wszyscy są na wakacjach...
  • Pozostaje mi czekać.
  • 2007-07-26 (albo 27) po południu – przez infolinię dowiaduję się, że wszystko jest OK – została do mnie wysłana faktura korygująca. Nie wiem po co ona, ale co tam – cieszę się, że nie będę musiał się jednak z tym przepychać; zaczynam mieć nadzieję, że może to jednak porządni ludzie. Przy okazji rozmowy przypominam, że minęły już prawie dwa tygodnie.
  • 2007-07-30 o 8.41 – grzecznie informuję, że formalnie mają 14 dni na zwrot pieniędzy i rozumiem, że poczta itd., proszę o numer przesyłki.
  • 2007-07-30 o 10.48 – dostaję informację o tym, że faktura poszła poleconym 2007-07-27 (mam niejasne wrażenie, że zostało to zrobione po moim telefonie).
  • 2007-08-02 wieczorem – odbieram w końcu list z fakturą korygującą. Kwota tam podana nie zgadza się nawet z poprzednią, ale postanawiam się nie czepiać tego grosza, gorzej, że nie ma tam słowa o pełnej kwocie (wliczającej niedostarczone, a opłacone DVD). Nie zgadza też się termin zwrotu.
  • 2007-08-03 ok. 17.00 – dzwonię na infolinię i po długim oczekiwaniu udaje mi się w końcu doczekać na rozmowę z szefem Oskarem Skubisem. Z rozmowy wynika, że bez faktury nie odeślą mi pieniędzy, ale termin zwrotu tam widniejący był podany z automatu i odeślą mi pieniądze jak tylko dostaną. Coś przerywa i po oddzwonieniu Pan Skubis próbuje twierdzić, że właściwie to robią mi łaskę, bo oprogramowanie nie podlega zwrotowi i że system Windows na licencji OEM nie jest integralną częścią sprzedawanego z nim sprzętu...
  • 2007-08-03 ok. 19.13 – wysyłam maila, w którym chcę potwierdzić, że zwrot pieniędzy ma nastąpić natychmiast, a nie tak jak podano na fakturze i że rzeczywista kwota wynosi tyle i tyle. Na wszelki wypadek wysyłam SMS-a z prośbą o zajrzenie na maila.
  • 2007-08-05 o 10.03 – wysyłam maila ze wstępną wersją tego artykułu.
  • 2007-08-06 ok. południa – Pan Skubis w rozmowie telefonicznej zarzeka się, że nie przejmuje się tym, że mam zamiar napisać artykuł i tym, że wspomniałem o Państwowej Inspekcji Handlowej. Zapewnia mnie przy tym, że jednak wysłali mi już pieniądze i liczą na to, że odeślę im fakturę.
  • 2007-08-06 o 19.58 – wysyłam maila, w którym piszę, że ciągle czekam na wysłanie pieniędzy i ciągle ich nie otrzymałem.
  • 2007-08-06 ok. 21.00 – Pan Skubis odpisuje na moje maile hurtem, twierdząc między innymi, że zwrot został wykonany.
  • 2007-08-06 ok. 22.00 – przelew w końcu dociera z (wszystko na to wskazuje) prywatnego konta Pan Skubisa, brakuje jednak należnej kwoty odsetek.
  • 2007-08-06 o 22.22 – wysyłam maila, w którym zwracam uwagę na brak należnej kwoty 25zł. Na tego maila nie otrzymuję już odpowiedzi.

Jak widać jestem dosyć drobiazgowy. A teraz pomyślcie – co by było gdybym nie był... Zauważcie, że wszystko można tłumaczyć wakacjami, ale jednego się nie da – jak to jest, że 6 lipca dostaję informację, że zwrot nadpłaconych pieniędzy został wykonany (nie że będzie, tylko że został zrobiony), a po 10 dniach nie mam tych pieniędzy na koncie? Nawet przekazem pocztowym by już doszło, a wątpię, żeby ktoś się bawił w takie rzeczy. Zresztą jak widać ten przelew nigdy nie został wykonany.

Jak to się skończyło?

Trzeba przyznać, że mogło być gorzej. W końcu „tylko” na miesiąc miałem zamrożoną swoją gotówkę i musiałem się sporo nalatać i nastresować. Gdybym jeszcze dostał ustawowe odsetki , czyli 11,5%, to mógłbym powiedzieć, że to całkiem niezłe konto, chociaż z niezbyt miłą obsługą (wolałbym spróbować na giełdzie).

To jednak w zasadzie gdybanie, bo i tak wspomnianych odsetek nie dostałem. Straciłem więc nie tylko pieniądze na wysyłkę, ale także pieniądze odsetki, które normalnie narosły by mi na koncie, czy większe na lokacie.

Nie mam niestety czasu na dalsze zabawy z Tajne.pl, zamieszczam więc ten artykuł ku przestrodze dla innych. Poniżej dodaję do tego trochę informacji o przepisach chroniących kupujących przez Internet (czy ogólniej kupujących zdalnie).

Konsumencie poznaj swoje prawa!

Unia Europejska nakłada szereg ograniczeń na sprzedawców, a poszczególne Państwa mogą te przepisy doprecyzować, jednak zawsze na korzyść konsumenta (zmniejszając na przykład czas na rozliczenie się sprzedawcy).

Najbardziej szczegółowo jest to opisane w stosownej ustawie. Jeśli ktoś chce poznać więcej szczegółów, to znajdzie je na stronie konsument.gov.pl (szczegółowy link na dole).

Od osoby pracującej w dużej firmie odzieżowej (tak to nazwijmy) wiem, że jeden telefon od PIH (Państwowa Inspekcja Handlowa) pozwala natychmiast załatwić sprawę. Jeśli wyczerpaliście możliwości zawarcia satysfakcjonującej ugody, to telefon do lokalnego oddziału PIH-u jest z pewnością dobrym pomysłem.

Zanim to jednak zrobicie bądźcie świadomi pewnych kruczków prawnych, na które moglibyście się złapać kupując przez Internet...

Kruczki

W żadnym wypadku nie opiszę wszystkich kruczków, bo nie czuję się kompetentny w tej materii. Mogę tylko przedstawić tu parę uwag, które wydają mi się szczególnie istotne.

Uwaga na podpis!

Większość z nas tego nie lubi, ale należy wszystko dokładnie czytać, zwłaszcza jeśli pod tym czymś ma się postawić swój podpis. Możemy np. podpisać odbiór w pełni kompletnego sprzętu, ale nie musimy – w końcu jeśli nie jest kompletny to nie jest i już. To co dla mnie jest nie w porządku, to wpisywanie takiego tekstu w fakturę. Stąd gdyby potrzebna mi była faktura, to musiałbym zgodzić się jednocześnie, że dostałem kompletny sprzęt.

Dokumenty i ich kopie

Jeśli tylko macie taką możliwość – nie pozbywajcie się oryginałów dokumentów. Pewnie, że nie warto przechowywać paragonów od zwyczajnych długopisów i linijek, ale faktury na drogi sprzęt biurowy i komputerowy owszem. Jeśli podejrzewacie, że ktoś może być nieuczciwy, albo po prostu chcecie być kryci – róbcie kopię i potwierdzajcie ją u notariusza. Kopia potwierdzona notarialnie ma taką samą moc, co oryginał, więc nawet przy maksymalnie złej woli nikt nie będzie miał po co próbować się przyczepić.

Oferta nie jest ofertą

Szczerze powiedziawszy nie rozumiem jak witryna sklepowa może nie być rozumiana jako oferta? W takim razie po co mi te wszystkie dane towarów? No i dlaczego informacja o tym, że to nie jest oferta nie znajduje się (przynajmniej) jako gwiazdeczka przy tych danych o produktach, tylko gdzieś ukryte w długim regulaminie?

Odpowiedź jest prosta – gdyby oferta sklepu była ofertą w rozumieniu przepisów prawa, to sprzedawca miałby większe obowiązki i jakby wprowadził nas w błąd (nie wnikam, czy celowo, czy nie), to musiałby za to odpowiedzieć.

Myślę, że sprzedawcy ukrywają informacje o tym, że oferta nie jest ofertą, bo znacznie mniej osób by kupowało, jeśli by wiedziały, że tak naprawdę, to co tu napisane jest w ofercie ma charakter w gruncie rzeczy poglądowy – może tak jest, a może nie.

Na zakończenie

No i to tyle. Napisałem jeszcze ostatni raz do Tajne.pl, żeby dać im szanse na odniesienie się do artykułu jeszcze zanim będzie googlalny.

Gdyby ktoś chciał podzielić się swoimi doświadczeniami, a nie ma gdzie, to zapraszam do kontaktu mailowego. W miarę możliwości czasowych mogę spróbować coś pomóc lub zamieścić tutaj jakieś dodatkowe informacje o tym na co należy uważać.

Linki zewnętrzne

top